Przejdź do głównej zawartości

Ordinary Life. 2.

-----
Dedykuje ten rozdział Julce <3 Ona już sama sie domyśli, że o nią chodzi <3 Taki mały prezencik na urodzinki <3
Miłego czytania ! <3
 + Tak mnie dziwnie wzięło na Avril <3 Macie tu Let Me Go :*
-----

     Poniedziałek, 24.12

 Wstałam rano, o dziwo pełna energii. Słyszałam głosy rodziców i dźwięki telewizora. Zaciekawiło mnie to, bo przeważnie to ja wstawałam pierwsza. Zerknęłam na wyświetlacz mojego telefonu. Była 10:00. Wstałam z łóżka, nie spiesząc się zbytnio.Była w końcu wigilia. Przyjeżdżała ciocia Kate z Jai'em, jak zwykle. Zawsze lubiłam święta, takie pełne miłości, uśmiechu, radości, rodzinne, zawsze spędzane razem, nigdy osobno. Wybierając ubrania, zaczęłam rozmyślać.
 Życie jest pasmem porażek i sukcesów. Jest pętlą, supłem zawiązanym tak ciasno, że nawet szpilka się przez niego nie przeciśnie. Jest sznurkiem, który się nie kończy, ewentualnie czasem jest cieńszy lub bardziej wytrzymały. Trzeba go rozwiązać, mocować się z nim, walczyć. I przy tym wszystkim jeszcze odnosić sukcesy. Każdy chce być znanym z różnych rzeczy, uczynków. Niektórzy ludzie chcą być sławni, a sławę jest trudno osiągnąć, gdy w życiu wydarzyło się coś przykrego, jakaś porażka. Potem jesteś odrzucany przez społeczeństwo, przez swoich przyjaciół, którzy też dążą do bycia rozpoznawalnym na skalę światową. Życie stawia nas na próbę, daje nam pewne zadania do wykonania, aby być tym, kim się chce. Stawia przed nami schody do góry, ale pod nami są schody w dół. Kto raz upadnie, wchodząc na górę, spada na dół i musi wszystko budować i osiągać od nowa, wszystko. Przyjaciół trzeba szukać od nowa, oparcia, miłości, wszystkiego, co się utraciło. Życie daje nam czas na przygotowanie się na tą walkę, ale nigdy nie wiemy, kiedy on się skończy. Czy będzie go wystarczająco dużo, czy może aż za mało ? Nie wiemy. Ja dostałam go mało, nie spodziewając się tego ani odrobinę.
  Raz wchodzimy na stopnie prowadzące w górę, potem spadamy z nich. Idziemy po prostym, potem znowu w górę i w dół, tak w kółko. Tak mają przeciętni ludzie. Te sławne i bogate rodziny nie pokazują jakichkolwiek oznak porażki, oni mają tylko schody pod górę. Z ich punktu widzenia może to tak nie wygląda, ale to wiedzą tylko oni i ich bliscy, to, jak na prawdę wygląda ich życie. Ja zaliczałam się do trzeciej grupy. Do tych, którzy co prawda mają schody w górę, ale
1. Albo z nich nie korzystają,
2. Albo próbują się wspinać, ale im to nie wychodzi.
Ja pomimo pozorów byłam w tej 2 grupie. Spadałam, próbując wschodzić, ale nie potrafiłam. Potykałam się nawet na prostym. Upadałam.
- Hej Mia, co tak gapisz się w tą różową sukienkę, hmm ? Pasuje na dziś. Jak chcesz, to ją załóż, ciocia się ucieszy, to od niej, prawda ? - moje aż za długie rozmyślania przerwała mama wchodząca w głąb mojego pokoju.
- A..tak jakoś..zastanawiałam się, czy nie założyć jej na wieczór, jak mówisz,że pasuje, to ją włożę.-odpowiedziałam. Nie spodziewałam się, że ktoś przyjdzie do mojego pokoju.
- Weź ją, jest piękna. Ubierz się i zejdź na śniadanie do kuchni.- powiedziawszy to, zniknęła za drzwiami.
 Odwiesiłam sukienkę na wieszak do szafy i wyciągnęłam z niej moją szarą koszulkę, bluzę i jasne jeansy*. Zestaw na co dzień. Wzięłam ubrania do łazienki, przekręciłam kluczyk w drzwiach, przeczesałam włosy, związałam zwykłego kucyka, zrobiłam lekki makijaż, aby zakrył moje czerwone powieki, ubrałam się i wyszłam z pomieszczenia. Schodząc ze schodów, zauważyłam tatę szykującego ozdoby choinkowe. Ze wszystkich świątecznych obowiązków najbardziej lubiłam strojenie drzewka. Ja z bratem ubieraliśmy choinkę, tata zakładał lampki, mama piekła ostatnie ciasteczka, a potem mieliśmy chwilę wolnego czasu do przyjazdu gości. Wchodząc do kuchni, zauważyłam uśmiechniętą mamę przygotowującą polewę na pierniczki.
- Kochanie, weź sobie kanapki, masz na stole w salonie.-rodzicielka poinformowała mnie, gdzie mam się udać.
 Skierowałam się więc w stronę salonu. Przechodząc w pobliżu wiatrołapu, usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam je. W progu stał właśnie.. nie, to nie dzieję się nnap... Przede mną stał sam Jack Clark z mojej klasy. Podniosłam na chwilę głowę i w tym momencie zauważyłam obok niego jakiegoś chłopaka. Miał jasnobrązowe włosy, krystaliczne, błękitne oczy i takie delikatne rysy twarzy. Widziałam go pierwszy raz na oczy, nie znałam go. Znów spuściłam głowę, nie chciałam, by widzieli, że się rumienię. Zawsze, gdy Jack stał bliżej mnie, ogarniało mnie uczucie, którego nie znam. Motylki w brzuchu ? Nie wiem.
Staliśmy w ciszy, ja ze spuszczoną głową, modląc się, żeby włosy zasłoniły mi twarz. Ich nie widziałam. No może kątem oka spoglądałam na nieznajomego.. Wydawał się być inny, całkiem inny niż jego towarzysz. Ciszę przerwał głos nowo poznanego chłopaka.
- Hhej.. Zznalazłem tten llist i ppomyślałem rrazem z Jackiem, żże..
- Znaleźliśmy list i przynieśliśmy go właścicielce. Jak mówi tradycja.-odezwał się Clark przerywając wypowiedź jąkającego się kolegi.
- Ok. Myślałam, że nikt go nie znajdzie.. - odpowiedziałam nieśmiało.
- A jednak.. - zdobył się na odwagę brunet. Uśmiechnął się do mnie, blondyn również. Jak miło było widzieć takie piękne uśmiechy.. takich osób.. jak oni.
- Dziękuję.- na mojej twarzy także zagościł uśmiech.
- Proszę. - odpowiedział nieznajomy. Wyciągnął dłoń i podał mi list.
- Życzenie jest takie... sama wiesz.. - oznajmił mój znajomy.
- Tak wiem. Dzięki.
- Nash musimy już iść, sklepy dziś zamykają wcześniej, pospieszmy się.- a więc ten brunet miał na imię Nash... Ładnie..
- Cześć. - odpowiedzieli oboje.
- Cześć.-pożegnałam się i zamknęłam drzwi. Słyszałam jeszcze ich krótką rozmowę. Mówili coś typu 'Stary, ale widziałeś, jak ona się patrzyła na Ciebie? ' lub 'Ale się zarumieniła, jak się na nią popatrzyłeś, widziałeś to ? '. Czyli jednak eksperyment z włosami nie wypalił, trzeba znaleźć inny sposób na chowanie rumieńców.
Tej rozmowy nigdy nie zapomnę, Nash. Wtedy pierwszy raz Cię zobaczyłam i rozmawiałam z Tobą. Od razu coś we mnie drgnęło.
Oparłam się o zamknięte drzwi i opadłam na podłogę. Nadal nie wierzyłam, że przed chwilą rozmawiałam z Jackiem Clarkiem, chłopakiem, za którym w szkole ogląda się każda dziewczyna. Popatrzałam w górę, myśląc 'wszystko będzie dobrze, oddychaj spokojnie, oddychaj..'. Moje nogi nie odmawiały mi już posłuszeństwa, więc wstałam i skierowałam się do salonu. Rodzice od razu zapytali, kto to był. Odpowiedziałam im prosto, że ktoś wreszcie znalazł mój list, pierwszy, może drugi raz od jakiś dziesięciu lat, odkąd tu mieszkamy. Wzięłam ze stolika kanapki i herbatę i usiadłam na fotelu. Chwyciłam pilot od telewizora i spokojnie zaczęłam przegryzać kromkę z serem.
Kończąc śniadanie, udałam się do kuchni w zamiarze odłożenia talerza i kubka. Wróciłam do salonu, gdzie była już cała nasza mała rodzinka. Zabraliśmy się za przygotowywanie ozdób choinkowych. Wyciągaliśmy bombki z pudełek, lampki, łańcuchy i gwiazdę. Gdy znalazłam już swoją małą choinkę i moje fioletowe i srebrne bańki oraz małe oświetlenie, poprosiłam brata, aby pomógł mi zanieść to wszystko do pokoju na górze. Odłożyliśmy wszystkie ozdoby i wróciliśmy na dół. Taka zakładał lampki, Cal gwiazdę, a ja i mama łańcuchy. Potem rodzicielka powróciła do pieczenia, tata poszedł do garażu, a Calum i ja wieszaliśmy bombki. Po niecałej godzinie choinka była pięknie ubrana. Poszłam do siebie w zamiarze przystrojenia swojego drzewka. Zajęło mi to jakieś 20 minut. Czasem nawet jest tak, że jedną bombkę przekładam 4 razy, chcę, żeby wszystko wyglądało pięknie.
Skończyłam i spojrzałam na choinkę, piękna. Wzięłam laptopa i ułożyłam się na łóżku. Włączyłam go i jak zwykle siedziałam wpatrzona w otworzoną kartę 'Google' i myślałam. Nie miałam co robić. Facebook ? Niee.. i tak nie mam co tam robić. Twitter ? Nawet nie zakładałam konta i tak by się nikt nie zainteresował. Instagram ? Cokolwiek tego typu ? NIE. Nie miałam po co zakładać kont na tego typu portalach, nikomu by to na dobre nie wyszło, tylko byłyby kłopoty, problemy, wielkie halo, że 'Mia ma instagram, słyszeliście?' i za chwile cała szkoła by wiedziała, a niedługo i osiedle. Weszłam więc na mojego 'mini bloga', lubiłam go tak nazywać. Nie publikowałam postów, tylko chciałam gdzieś zapisywać moje rozmyślania, a zeszyt odpadał, bo każdy mógłby go znaleźć i przeczytać, a tego nie chciałam. Otworzyłam ostatnią notatkę, przeczytałam, wspominałam, jak to było i spisałam to, o czym myślałam rano. ŻYCIE. Nie chcę go. Zmęczyło mnie, tylko zmęczyło, nic innego mi nie dało, ślepa miłość, ślepa przyjaźń, niewłaściwi towarzysze drogi życiowej, moje błędy, tylko moje, moje, wieczne błędy, których nie da się naprawić, nie da się wszystkiego zacząć od nowa, nie da, nie da. Wszystko zostaje, w naszych sercach, umysłach, zagnieżdża się gdzieś w głębi naszej świadomości, naszych myśli, zawsze gdzieś jest. Rany nie goją się szybko, wręcz przeciwnie, nie goją się w ogóle, rany na sercu spowodowane kimś lub czymś z naszej przeszłości nigdy nie wymazują się z naszej historii, z naszego serca, pamięci. Człowiek wrażliwy. pamiętający każde słowo, każdy gest, każdy dźwięk, kodujący wszystkie informacje, człowiek, który zwraca ogromną uwagę na wszystko wokół niego, człowiek, dla którego mają ogromną wartość wszystkie słowa, uczucia, spojrzenia, gesty jest tym, którego można łatwo zranić, łatwo zasmucić, trzeba uważać, aby nie postawić stopy w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie.
- Mia, zbieraj się, ciocia właśnie dzwoniła, że dojeżdżają do miasta.-nagle wszystkie rozmyślania przerwała mama, już drugi raz dzisiaj. Jej rekord.
- Ok. Już się ubieram, spokojnie.- mówiąc to, wygaszałam laptop.- Mam założyć tą różową sukienkę, tak ?
- Jak chcesz.. Sama zdecyduj.. Ubieraj się, ja idę przygotować stół.-wyszła. Zwlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Zdawało mi się, jakbym stała przy niej z pół godziny, totalnie nie wiedziałam co wybrać. Miałam kilka sukienek, spódnic i koszul na takie okazje, jak dziś. Zastanawiałam się bardzo długo, aż w końcu zdecydowałam się na ten zestaw*.Jednak różowa sukienka wygrała. Zabrałam ze sobą ubrania do łazienki, wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam się, ubrałam, rozczesałam włosy, zakręciłam je lekko, zrobiłam delikatny makijaż i ostatni raz przejrzałam się w lustrze i zeszłam na dół z lakierem w dłoni. Zawsze sama malowałam lewą rękę, a prawą mama. Ja jej również pomagałam w ozdobieniu jej prawej ręki, to nie jest łatwe, jeśli jest się praworęcznym. Na wigilię obie chciałyśmy, żeby wszystko było idealnie, nawet o takie drobiazgi dbałyśmy. Usiadłam przy stole w kuchni z zamiarem nałożenia lakieru na paznokcie, gdy do pomieszczenia weszła moja rodzicielka. Przywitałam ją uśmiechem, a ta gdy tylko zobaczyła 'jak ja ślicznie wyglądam' jak to sama powiedziała, przysiadła obok mnie i zaczęłyśmy rozmowę. Po kilkudziesięciu minutach byłyśmy gotowe i udałyśmy sie do jadalni w celu sprawdzenia, czy wszystko jest na swoim miejscu. Usiadłyśmy na sofie czekając na gości. Tata krzątał się po salonie, a Cal.. właśnie, gdzie on był ? Wyszłam więc po schodkach do pokoju chłopaka i delikatnie zapukałam do drzwi. Usłyszałam 'wejdź' więc otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się mój własny starszy brat ubrany w garnitur i poprawiający krawat. Szczerze, to jeszcze nigdy nie widziałam go tak bardzo eleganckiego. W zeszłym roku miał zwykły sweter, białą koszulkę i czarne spodnie, a dziś... niech wszystkie dziewczyny ze szkoły żałują, że nie widzą go teraz. Stałam jak wryta, kiedy on machnął mi ręką przed nosem.
- Na co się tak zapatrzyłaś ? -zapytał.
- Na twój garnitur.. i na Ciebie.. - odpowiedziałam.
- Aż tak pięknie wyglądam ?
- Właśnie stwierdziłam, że mógłbyś tym wyglądem zdobyć serca wszystkich dziewczyn na świecie..
- Dziękuję.. Te święta będą wyjątkowe, albo przynajmniej rozpoczną coś wyjątkowego, czego się nie spodziewamy..
Przytuliłam go. Poczułam zapach jego perfum. To to już było coś, ma gwarantowane powodzenie u płci pięknej do końca życia, jeśli będzie zawsze taki.. Wiem, takie myśli to u mnie coś całkiem innego niż zwykle, ale dziś miałam za dobry humor, żeby go zepsuć, co było na prawdę ogromną rzadkością u mnie. Zeszliśmy na dół. Gdy rodzice zobaczyli jak wygląda ich syn, oniemieli. Wyglądali tak, jak pewnie ja przed chwilą. Calum przeszedł samego siebie dzisiaj. Jedyne zdanie, na które tata się zdobył, brzmiało:
- A co ty się tak wystroiłeś ? Znalazłeś sobie jakąś dziewczynę, którą do nas dziś zaprosiłeś i chcesz zrobić na niej dobre wrażenie, co ? Mamy przygotować dodatkowe nakrycie ?
- Ekhmm.. Niee.. - powiedział, a raczej wymruczał 17-latek.
Wszyscy siedzieliśmy na sofie wpatrując się w jakiś program świąteczny w telewizji i w pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Mama wstała i podeszła do okna. Ciocia i Jai już są. W pewnym momencie w domu można było poczuć lekkie podmuchy wiatru, goście wchodzili do mieszkania. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do mamy. Mój kuzyn właśnie zawieszał płaszcz na wieszaku, gdy zasłoniłam mu oczy dłońmi.
- Miaa.. Cześć. -przywitał mnie. Nic dziwnego, że wiedział, że to ja.
- Heej Jai. - przytuliłam go mocno.
Wyswobodziłam się z silnego uścisku i oboje weszliśmy do głównego pokoju. Przywitałam się jeszcze z ciocią i po krótkiej modlitwie mój tata podawał każdemu symboliczny opłatek. Składaliśmy sobie nawzajem życzenia. Najpierw podeszłam do rodziców, potem do cioci, Cala i Jai'a. Wszyscy życzyli mi uśmiechu, przyjaciół, dobrych ocen, spełnienia marzeń. Ale każdy wie, że to tylko życzenia. Jednak słowa chłopaków sprawiły, że się uśmiechnęłam, podniosły mnie trochę na duchu.
- Wszystko będzie dobrze, jesteśmy z Tobą, nie jesteś i nigdy nie będziesz już sama. Masz nas. Będziemy cię wspierać, pomagać Ci. Uśmiechnij się, jesteś z nami. - po tych słowach mocno ich przytuliłam i pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Łza szczęścia i wzruszenia. Usiedliśmy do stołu, a mama nalewała nam barszcz na talerze. Potem zjedliśmy ciepły posiłek i inne potrawy. Następnie wszyscy podeszli do drzewka świątecznego, pod którym były już prezenty. Rozdaliśmy każdemu jego upominki i otworzyliśmy własne. Zdziwiłam się. Dostałam piękną spódniczkę, wisiorek z kotwicą, kolczyki serca, naklejkę na ścianę w postaci cytatu ''spraw, aby każdy dzień miał szanse stać się najpiękniejszym dniem twojego życia''. Potem jeszcze Cal przyniósł mi w takim małym pudełeczku perfumy. Tak pięknie pachniały.... Odniosłam wszystko do pokoju i postawiłam przy łóżku. W salonie rozmawialiśmy do wieczora, słuchaliśmy świątecznych piosenek, śpiewaliśmy. W końcu przyszedł czas na pójście spać. Przynajmniej nie siedzieć na dole w świątecznych strojach. Dochodziła 23:00. Poszłam do swojego pokoju, zabrałam piżamę, weszłam do łazienki i wskoczyłam pod prysznic. Umyta, przeszłam przez korytarz i widziałam jak rodzice jeszcze rozmawiają na dole z ciocią. Chłopcy byli pewnie w pokoju Cala. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju, odwiesiłam sukienkę do szafy, rozścieliłam łóżko i położyłam się spać. Nie mogłam zasnąć. W pewnej chwili do drzwi zapukał ktoś, a potem je otworzył. Do środka wszedł mój brat. Przysiadł na kraju mojego łóżka, jak ja. Spytał, czy podoba mi się jego prezent ode mnie. Oczywiście odpowiedziałam mu, że bardzo jestem zadowolona i objęłam go ramionami. On wysłał mi uśmiech.
- Uśmiechaj się tak zawsze. Jutro będzie magiczne, zobaczysz. Nie spodziewasz się tego, ale będziesz się cały czas uśmiechać, zobaczysz. Jutro wydarzy się coś, czego nikt się nie spodziewał. Nikt. A najbardziej Ty. Teraz śpij, śpij spokojnie. Słodkich snów. Kocham Cię. - powiedział i wyszedł.
Ale miał rację. Następny dzień był pełen niespodzianek. I to, co się wydarzyło było na prawdę niespodziewane. Nikt nie pomyślałby, żeby coś takiego mogło się wydarzyć. NIKT.

-----
* moje dzieła, jak się podobają ? :)
-----
 I jest 2 !!! Taaki długi, że :3 Nie spodziewałam się, że taki długi mi wyjdzie xx. Cały tydzień zeszło mi pisanie jej, nawet dzisiaj, w sobotę, kiedy można spać tyle, ile sie chce, ja wstałam o 9:00, włączyłam laptopa, weszłam na polyvora i zaczęłam coś kombinować ładnego.. Próbowałam też coś napisać, ale na początku to nie wychodziło. Ale dokończyłam i oto jest 2 ! Jak się podoba ? Komentujcie !
Jeśli macie jakieś pytania to śmiało pytajcie w komentarzach pod postami <3 :)
Do następnego :3
Love you <3
Bye !

Edit: Nowy bohater został dodany do listy bohaterów <3

-----
Notki pod rozdziałami też kopiuję z Fallinga jak leci :) xx.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bohaterowie.

Chloë Grace Moretz jako Mia Rose Moretz. Nash Grier jako on sam.  Hayes Grier jako on sam. Młodszy brat Nasha, ma 15 lat. Calum Hood jako Calum Moretz. Starszy brat Mii, ma 17 lat. Luke Hemmings jako Luke Johnson. Przyjaciel Caluma, ma 17 lat. Troye Sivan jako Jay Sivan. Kuzyn Mii i Caluma, ma 16 lat.   Jack Johnson jako Jack Clark.                                                           Ma 16 lat, kuzyn Nasha, jest w tej samej klasie, co Mia.                          Will Poulter jako Evan King. Ma 18 lat. Jeden z czwórki chłopaków nabijających się z Mii, ich przywódca. Evan Peters jako Alex White. Ma 18 lat. Jeden z czwórki chłopaków nabijających się z Mii. Za każdym razem, gdy to się dzieję, stoi na prawo

Ordinary Life. 3.

Wtorek, 25.12, wieczór.  Po całym dniu spędzonym u babci, wróciliśmy ok. 22:00 do domu. Od razu, po wypiciu pysznej, zielonej herbaty, poszłam przygotować się do spania. Wzięłam piżamę i weszłam do łazienki, przekręcając kluczyk. Odświeżona, ubrałam się i wróciłam w swoje własne skromne progi. Położyłam się na rozścielonym łóżku i ułożyłam laptopa na kolanach. W pewnym momencie do drzwi pokoju ktoś zapukał. Ostatnio tylko brat pukał, gdy wchodził. Jednak tym razem to nie był on. Był to Jai. - Hej, będziesz już spać ? - zapytał trochę tak jakby nieśmiało. - Nie, nie jestem zbytnio śpiąca, a dlaczego pytasz ? - Ja też. Może... obejrzymy razem jakiś film ? Cal zajął się jakimiś 'swoimi sprawami'. Wiesz... - Wiem, doskonale. To co chciałbyś obejrzeć ? - Obojętne. - powiedział i ułożył się obok mnie na łóżku. - Wybierzemy coś razem. Ok ? - Ok. Przeglądaliśmy internet w poszukiwaniu jakiś ciekawych filmów. W końcu natknęliśmy się na Więźnia Labiryntu. - Może być ? - spytał