Poniedziałek,31.12,wieczór i noc.
Skierowaliśmy się w stronę domu chłopaka. Jak zwykle szliśmy w całkowitym milczeniu. Tak jest najlepiej. Przynajmniej dla mnie. Jednak wbrew temu, przerwałam ciszę.
- Jack... Gdzie idziemy? - to pytanie nurtowało mnie odkąd wyszliśmy.
- Mhm... Lubisz niespodzianki? - spytał.
- Hm.. T-tak..
-Więc ci nie powiem. - uśmiechnął się lekko.
- Okeej... - odparłam i ponownie zapadła między nami głucha cisza.
Gdy już staliśmy pod budynkiem, Jack powiedział, że idzie po kluczyki do samochodu i wróci. Po chwili zniknął za drzwiami, ale tak szybko jak wyszedł, tak pojawił się z powrotem. Ja usiadłam na miejscu pasażera, a on prowadził. Z radia można było usłyszeć cichą muzykę. Jedyny słyszalny dźwięk poza odgłosami silnika. Droga do tego tajemniczego miejsca minęła mi szybko. Zanim się obejrzałam, byliśmy na miejscu. Chłopak wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi.
- Zamknij oczy. Będę Cię prowadził. - oznajmił.
- Dobrze. - zgodziłam się.
Zrobiłam to, o co poprosił i ruszyłam razem z nim. Jedna jego dłoń trzymała moją, a w drugiej coś niósł. Nie wiedziałam co. Niebieskooki cały czas informował mnie, że mam iść prosto, w prawo, w lewo.. Mówił też, żebym uważała na kamienie, gałęzie itp. Kiedy przed nami pojawiło się małe wzniesienie, wziął mnie na ręce jak pannę młodą i przeniósł aż na miejsce, do którego cały czas zmierzaliśmy.
- Jak słoodkoo... - pomyślałam, gdy stawiał mnie na ziemi.
- Hhmm.. - uśmiehcnął się.
- Słyszałeś ? - zdziwiłam się.
- Taak...
- Ou. - miałam nadzieję, że tego nie powiem.
- Cieszę się, że ci sie podobało.
Blondyn spojrzał w moje oczy, a ja od razu poczułam, że się czerwienie, więc spuściłam wzrok na swoje buty. Dopiero wtedy zauważyłam, że w ręce miał jakiś odtwarzacz płyt i kilka DVD. Jack złączył nasze dłonie i zaprowadził mnie w stronę ławki stojącej kilka kroków przed nami. Usiedliśmy obok siebie. Chłopak włożył jakąś płytę do odtwarzacza i po chwili do naszych uszu dotarła spokojna melodia. Spojrzałam na ekran telefonu, chcąc dowiedzieć się, która godzina. Już 21:30. Czyli długo musiało zająć nam dotarcie tutaj.
Nadal siedzieliśmy w milczeniu. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. Oparłam głowę na jego ramieniu, a on swoją na mojej. Nadal uwielbiam takie momenty. Przebywanie z kimś, kto sprawia, że jesteś szczęśliwy, z kimś, kogo kochasz.
*Mia patrzy w oczy Nasha, on w jej oczy. Uśmiechają się do siebie.*
- Ooo... -mówią siedzący obok.
-Tak, kochałam się wtedy w Jacku. - oznajmia Mia.
- Oo. Jeszcze nie wspomniałaś o tym.
- To już wiecie.
Ten czas jest dla mnie idealny na przemyślenia, poukładanie myśli, gdybanie, układanie historii, które nigdy nie będą miały miejsca.
W pewnym momencie mój towarzysz spojrzał na mnie.
- Mm.. Pięknie wyglądasz....
- Dzie-dziękuję. - zarumieniłam się.
- Wyglądasz słodko, jak się rumienisz.
Teraz to wyglądałam jak burak. No, może trochę przesadziłam. Cały czas wpatrywałam się w swoje buty. Nie chciałam, by zauważył moją reakcje na jego słowa. Ale pomimo tego ją widział. Z resztą, sam to potwierdził.
Minutę później usłyszałam szybką, skoczną melodię dochodzącą zapewne z odtwarzacza. Nic wielkiego, ale poprawiło mi humor i poczułam, że moje policzki już nie są czerwone. Spojrzałam na Jack'a. Jego wzrok był zwrócony w stronę, z której tu przyszliśmy. Westchnęłam. Chciałam spotkać się z jego oczami, uśmiechnąć się do niego, zobaczyć jego uśmiech, przytulić go. W momencie, gdy odwróciłam wzrok na panoramę miasta, poczułam jak on patrzy na mnie. Teraz pewnie czuje to samo, co ja wcześniej. Od razu odwróciłam się w jego stronę. Poczułam i zobaczyłam to, co chciałam. On chyba też bo uśmiechnął się jak nigdy. Przytulił mnie mocno. Tego teraz chcieliśmy. Poczucia obecności drugiej osoby. Niedługo oderwaliśmy się od siebie.
- Może.. Zagramy w 5 pytań? - zaproponował Clark.
- Ok. Zaczynaj. - odpowiedziałam.
- Ty zacznij.
- Skoro nalegasz.... Jaki jest Twój ulubiony kolor ?
- Błękitny. A Twój?
- Czerwony. Już po jednym. Skąd znasz Nasha?
- Jest moim kuzynem. A Ty ?
- Przyszliście razem do mojego domu z kartką z życzeniem... Mówiłeś do niego po imieniu..
- No tak... Już dwa.
- Hhm.. Masz rodzeństwo?
- Myślałem, że wiesz.. Mam. Siostrę. Młodszą.
- Jednak nie wiedziałam.
- Jakie kwiaty lubisz najbardziej ? - mogłam się domyślić, dlaczego o to pyta...
- Tulipany. Jak ma na imię Twoja siostra ?
- Jasmine. Masz młodsze rodzeństwo ?
- Nie.. Już cztery pytania. Ostatnie. Skąd znasz to miejsce? Pięknie tu. - zadając pytanie przekręciłam głowę w prawo.
- Czasem tu przychodziłem. Jak chciałem się przejść, pomyśleć spokojnie. Też tak uważam, pięknie.
- A Twoje pytanie ?
- Mhm... A Ty masz jakieś takie miejsce ?
- Tak na prawdę to taka moja mała tajemnica, ale i tak każdy może je znać, więc nic sie nie stanie, jak Ci powiem.. I mam dwa. Jednym jest altanka w ogródku mojego domu. Drugim jest mała polana między drzewami w lesie blisko parku. Stoi tam stara, od wielu lat niemalowana ławka. Drzewa nie są gęsto posadzone. Widać przez nie bez problemu park i jeziorko. Można tam dojść wydeptaną ścieżką. Nie widać jej aż tak bardzo wyraźnie, ale to nie przeszkadza.
- Zaprowadzisz mnie tam kiedyś ?
- Już 6 pytaniee.. - zaśmiałąm się - Jak chcesz to mogę dziś.
- Zobaczymy... - mrugnął okiem.
- Hhm. Ok..
Wychyliłam telefon z kieszonki, by sprawdzić godzinę. Już 23:00. Super. Wstałam z ławki, aby z bliska przyjrzeć się miastu. Blondyn również zrobił to samo. Kiedy stanęliśmy w miejscu, objął mnie w tali, stojąc za mną. Uśmiechnęłam się pod nosem. To uczucie... Dopiero po chwili zauważyłam, że zaraz przy początku ścieżki wydeptanej tu, na górę, znajduje się jakiś lokal, z którego wydobywają się ledwo słyszalne dźwięki piosenek sylwestrowych. W naszym odtwarzaczu właśnie skończyła się jedna z szybszych piosenek, a zaczęła jakaś ballada.
- Zatańczymy ? - spytał chłopak wyciągając swoją dłoń w moją stronę.
- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się, co odwzajemnij i chwyciłam jego rękę kierując się w stronę ławki.
Od razu zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki. Na początku nasze dłonie były złączone, potem wtuliłam się w niego i poczułam jak on opiera swoje ręce na moich plecach. Potem swoimi oplotłam jego szyję tak, że mogłam patrzyć w jego oczy po lekkim uniesieniu głowy w górę. Tańczyliśmy tak, aż do momentu, kiedy dało się słyszeć odliczanie do nowego roku. Zatrzymaliśmy się i nasłuchiwaliśmy okrzyków.
- 10. - Jack rozpoczął nasze wspólne odliczanie.
- 9. - kontynuowałam.
- 8.
- 7.
- 6.
- 5.
- 4.
- 3.
- 2.
- 1.
W tym momencie ludzie zaczęli krzyczeć ''zero', Ale my się wyciszyliśmy. Jego twarz była już wystarczająco blisko mojej, bym mogła poczuć jego oddech na sobie i mocny zapach jego perfum. Dwa centymetry. Jeden. Pół. 20 milimetrów. 15. 10. 5. Teraz już dotykaliśmy swoich ust, ale ledwo. W momencie, gdy już wybuchły fajerwerki zwiastujące pierwsze sekundy nowego roku, nie dzieliło nas prawie nic. Ale prawie. I teraz proszę, poznajcie moje szczęście. Mój jakże niesamowity los i jakże niesamowite wyczucie chwili. Serdecznie przedstawiam Wam najgorszy moment świata, w którym jego działanie mogło się włączyć. I akurat tak się stało.
PRZEKRĘCIŁAM GŁOWĘ W LEWO. TAK. DOBRZE USŁYSZELIŚCIE. PRZEKRĘCIŁAM GŁOWĘ W LEWO. ZAMIAST TRZYMAĆ JĄ W MIEJSCU, W KTÓRYM BYŁA SEKUNDĘ TEMU, PRZEKRĘCIŁAM JĄ. ZEPSUŁAM SOBIE NAJWAŻNIEJSZY MOMENT W MOIM DOTYCHCZASOWYM ŻYCIU I ZAPEWNE CAŁYM. TEN MAGICZNY, PIĘKNY MOMENT, O KTÓRYM MYŚLAŁAM, ŻE NIGDY GO NIE PRZEŻYJE. DOSTAŁAM SZANSĘ OD ŻYCIA. ALE JAK ZWYKLE JEJ NIE WYKORZYSTAŁAM. CAŁA JA. WSPINAM SIĘ DO GÓRY, ALE WŁAŚNIE TERAZ SIĘ POTKNĘŁAM I SPADŁAM NA DÓŁ. DZIĘKUJE. MAM JUŻ TEGO SERDECZNIE DOŚĆ.
Jednak aż tak źle to nie wyszło. Pocałował mnie w kącik ust. Chciał później przesunąć usta na moje, ale tym razem 'szczęście' się ponownie odezwało i ruszyłam głową lekko w prawo. Jack już chyba stracił siłę czy chęci 'walki ze mną' i pocałował mnie po prostu w policzek, a potem w czoło i mocno przytulił. Widać, że był troszkę jakby zawiedziony, ale jednak wyczułam u niego i chęć pocałowania mnie, i jego zupełne przeciwieństwo. Od razu oddałam uścisk i wspięłam się lekko na palce i pocałowałam go w policzek z czego raczej był zadowolony. Uśmiechnął się pod nosem jak i ja. Długi czas staliśmy wtuleni w siebie nie mówiąc nic. Trwaliśmy w tej pozycji około pięciu minut, a potem usiedliśmy na ławce oglądając fajerwerki.
- Przepraszam..
- Nie masz za co. To ja przepraszam.
- Ty nie masz za co. To ja zepsułam ten moment. - spojrzałam na niego, a on na mnie. Patrzyliśmy się sobie w oczy. Widziałam w nich niewielki smutek, zawiedzenie. W moich zapewne dało się dostrzec to samo.
- Może.. Przejdziemy się ?
- Ok.. Chcesz iść w to moje już nie tajemnicze miejsce ?
- Chętnie.
Chłopak splótł nasze dłonie i zabrał ze sobą odtwarzacz, w którym wciąż była płyta. Za dziesięć minut byliśmy już przy samochodzie. Usiedliśmy na naszych poprzednich miejscach (gdy chciałam otworzyć drzwi Jack chwycił za klamkę i zrobił to za mnie) i ruszyliśmy. Ja mówiłam kierowcy, gdzie ma jechać, a on posłusznie skręcał to w lewo, to w prawo. Po piętnastu minutach byliśmy przy parku. Clark zaparkował auto na parkingu po drugiej stronie ulicy, przez którą bezpiecznie przeszliśmy. Cały czas prowadziłam niebieskookiego na polanę nie rozłączając naszych dłoni. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać jak dzisiejszy dzień spędza reszta mojej rodzinki. Pewnie piją szampana, rozmawiają, składają sobie życzenia, oglądają w telewizji koncert sylwestrowy, coś jedzą. Jak zwykle w naszym gronie. Kątem oka zauważyła wąską ścieżkę prowadzącą tam, gdzie zmierzamy. Za chwilę staliśmy już krok od ławki. Usiedliśmy na niej. -
- Jak tu spokojnie.. I pięknie.-
- Cicho i spokojnie.. Ale czy pięknie ? Tam, gdzie byliśmy było jak dla mnie piękniej. Uwielbiam oglądać takie widoki jakie tam były.
- Ja też. To jest jeden z powodów dlaczego tak lubię tamto miejsce. Ale tutaj też jest ładnie.
Nie odpowiedziałam nic, tylko oparłam głowę na jego ramieniu zagłębiając się w swoich myślach. Nie minęło dużo czasu i Jack zaczął kolejną naszą rozmowę o wszystkim i niczym. Tak minęła nam następna godzina. Była pierwsza, kiedy zdecydowaliśmy się wrócić do domów. Byłam trochę zmęczona i chciałam, tak jak i blondyn, spędzić czas z rodziną. Za kilkanaście minut byliśmy pod moim domem. Clark wyszedł i otworzył mi drzwi zanim zdążyłam sama to zrobić i na pożegnanie mnie przytulił i pocałował w czoło. Wysłał mi uśmiech, co odwzajemniłam i pomachałam mu. Odwróciłam się i skierowałam do wejścia. Wyciągnęłam kluczyki z torebki, aby otworzyć drzwi, a tu przede mną pojawił się nagle Calum. Uśmiechnął się do mnie, a ja weszłam do ciepłego budynku. Brat zamknął drzwi, a ja ściągnęłam płaszcz i buty kierując się potem w stronę salonu. Od razu wszyscy radośnie mnie przywitali i zalali masą pytań o to, jak spędziłam czas z Jackiem. Odpowiadałam wymijająco. Nie cierpię odpowiadania na takie pytania. Gdy już skończyli je zadawać, mama zaproponowała, żebym coś zjadła. Zgodziłam się - byłam głodna. Po kolacji, około godziny 3:00, poszliśmy już spać. Po prysznicu i przebraniu się, padłam na łóżko. Przykryłam się kołdrą i ułożyłam głowę na poduszce. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
-----
Hi ! I jak ? Spodziewałam się krótszego, ale jest ok. :)
Wiem, trochę więcej niż dwa tygodnie, ale nie znalazłam czasu na napisanie rozdziału jak nie było mnie w domu. Od razu jak wróciłam to się wzięłam za niego i oto jest !
Nash nadal w 8. Jak coś się nie zmieni.
EDYTOWAŁAM ZAPOWIEDŹ. Przeczytajcie.
Love you,
Bye ! xx
Skierowaliśmy się w stronę domu chłopaka. Jak zwykle szliśmy w całkowitym milczeniu. Tak jest najlepiej. Przynajmniej dla mnie. Jednak wbrew temu, przerwałam ciszę.
- Jack... Gdzie idziemy? - to pytanie nurtowało mnie odkąd wyszliśmy.
- Mhm... Lubisz niespodzianki? - spytał.
- Hm.. T-tak..
-Więc ci nie powiem. - uśmiechnął się lekko.
- Okeej... - odparłam i ponownie zapadła między nami głucha cisza.
Gdy już staliśmy pod budynkiem, Jack powiedział, że idzie po kluczyki do samochodu i wróci. Po chwili zniknął za drzwiami, ale tak szybko jak wyszedł, tak pojawił się z powrotem. Ja usiadłam na miejscu pasażera, a on prowadził. Z radia można było usłyszeć cichą muzykę. Jedyny słyszalny dźwięk poza odgłosami silnika. Droga do tego tajemniczego miejsca minęła mi szybko. Zanim się obejrzałam, byliśmy na miejscu. Chłopak wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi.
- Zamknij oczy. Będę Cię prowadził. - oznajmił.
- Dobrze. - zgodziłam się.
Zrobiłam to, o co poprosił i ruszyłam razem z nim. Jedna jego dłoń trzymała moją, a w drugiej coś niósł. Nie wiedziałam co. Niebieskooki cały czas informował mnie, że mam iść prosto, w prawo, w lewo.. Mówił też, żebym uważała na kamienie, gałęzie itp. Kiedy przed nami pojawiło się małe wzniesienie, wziął mnie na ręce jak pannę młodą i przeniósł aż na miejsce, do którego cały czas zmierzaliśmy.
- Jak słoodkoo... - pomyślałam, gdy stawiał mnie na ziemi.
- Hhmm.. - uśmiehcnął się.
- Słyszałeś ? - zdziwiłam się.
- Taak...
- Ou. - miałam nadzieję, że tego nie powiem.
- Cieszę się, że ci sie podobało.
Blondyn spojrzał w moje oczy, a ja od razu poczułam, że się czerwienie, więc spuściłam wzrok na swoje buty. Dopiero wtedy zauważyłam, że w ręce miał jakiś odtwarzacz płyt i kilka DVD. Jack złączył nasze dłonie i zaprowadził mnie w stronę ławki stojącej kilka kroków przed nami. Usiedliśmy obok siebie. Chłopak włożył jakąś płytę do odtwarzacza i po chwili do naszych uszu dotarła spokojna melodia. Spojrzałam na ekran telefonu, chcąc dowiedzieć się, która godzina. Już 21:30. Czyli długo musiało zająć nam dotarcie tutaj.
Nadal siedzieliśmy w milczeniu. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. Oparłam głowę na jego ramieniu, a on swoją na mojej. Nadal uwielbiam takie momenty. Przebywanie z kimś, kto sprawia, że jesteś szczęśliwy, z kimś, kogo kochasz.
*Mia patrzy w oczy Nasha, on w jej oczy. Uśmiechają się do siebie.*
- Ooo... -mówią siedzący obok.
-Tak, kochałam się wtedy w Jacku. - oznajmia Mia.
- Oo. Jeszcze nie wspomniałaś o tym.
- To już wiecie.
Ten czas jest dla mnie idealny na przemyślenia, poukładanie myśli, gdybanie, układanie historii, które nigdy nie będą miały miejsca.
W pewnym momencie mój towarzysz spojrzał na mnie.
- Mm.. Pięknie wyglądasz....
- Dzie-dziękuję. - zarumieniłam się.
- Wyglądasz słodko, jak się rumienisz.
Teraz to wyglądałam jak burak. No, może trochę przesadziłam. Cały czas wpatrywałam się w swoje buty. Nie chciałam, by zauważył moją reakcje na jego słowa. Ale pomimo tego ją widział. Z resztą, sam to potwierdził.
Minutę później usłyszałam szybką, skoczną melodię dochodzącą zapewne z odtwarzacza. Nic wielkiego, ale poprawiło mi humor i poczułam, że moje policzki już nie są czerwone. Spojrzałam na Jack'a. Jego wzrok był zwrócony w stronę, z której tu przyszliśmy. Westchnęłam. Chciałam spotkać się z jego oczami, uśmiechnąć się do niego, zobaczyć jego uśmiech, przytulić go. W momencie, gdy odwróciłam wzrok na panoramę miasta, poczułam jak on patrzy na mnie. Teraz pewnie czuje to samo, co ja wcześniej. Od razu odwróciłam się w jego stronę. Poczułam i zobaczyłam to, co chciałam. On chyba też bo uśmiechnął się jak nigdy. Przytulił mnie mocno. Tego teraz chcieliśmy. Poczucia obecności drugiej osoby. Niedługo oderwaliśmy się od siebie.
- Może.. Zagramy w 5 pytań? - zaproponował Clark.
- Ok. Zaczynaj. - odpowiedziałam.
- Ty zacznij.
- Skoro nalegasz.... Jaki jest Twój ulubiony kolor ?
- Błękitny. A Twój?
- Czerwony. Już po jednym. Skąd znasz Nasha?
- Jest moim kuzynem. A Ty ?
- Przyszliście razem do mojego domu z kartką z życzeniem... Mówiłeś do niego po imieniu..
- No tak... Już dwa.
- Hhm.. Masz rodzeństwo?
- Myślałem, że wiesz.. Mam. Siostrę. Młodszą.
- Jednak nie wiedziałam.
- Jakie kwiaty lubisz najbardziej ? - mogłam się domyślić, dlaczego o to pyta...
- Tulipany. Jak ma na imię Twoja siostra ?
- Jasmine. Masz młodsze rodzeństwo ?
- Nie.. Już cztery pytania. Ostatnie. Skąd znasz to miejsce? Pięknie tu. - zadając pytanie przekręciłam głowę w prawo.
- Czasem tu przychodziłem. Jak chciałem się przejść, pomyśleć spokojnie. Też tak uważam, pięknie.
- A Twoje pytanie ?
- Mhm... A Ty masz jakieś takie miejsce ?
- Tak na prawdę to taka moja mała tajemnica, ale i tak każdy może je znać, więc nic sie nie stanie, jak Ci powiem.. I mam dwa. Jednym jest altanka w ogródku mojego domu. Drugim jest mała polana między drzewami w lesie blisko parku. Stoi tam stara, od wielu lat niemalowana ławka. Drzewa nie są gęsto posadzone. Widać przez nie bez problemu park i jeziorko. Można tam dojść wydeptaną ścieżką. Nie widać jej aż tak bardzo wyraźnie, ale to nie przeszkadza.
- Zaprowadzisz mnie tam kiedyś ?
- Już 6 pytaniee.. - zaśmiałąm się - Jak chcesz to mogę dziś.
- Zobaczymy... - mrugnął okiem.
- Hhm. Ok..
Wychyliłam telefon z kieszonki, by sprawdzić godzinę. Już 23:00. Super. Wstałam z ławki, aby z bliska przyjrzeć się miastu. Blondyn również zrobił to samo. Kiedy stanęliśmy w miejscu, objął mnie w tali, stojąc za mną. Uśmiechnęłam się pod nosem. To uczucie... Dopiero po chwili zauważyłam, że zaraz przy początku ścieżki wydeptanej tu, na górę, znajduje się jakiś lokal, z którego wydobywają się ledwo słyszalne dźwięki piosenek sylwestrowych. W naszym odtwarzaczu właśnie skończyła się jedna z szybszych piosenek, a zaczęła jakaś ballada.
- Zatańczymy ? - spytał chłopak wyciągając swoją dłoń w moją stronę.
- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się, co odwzajemnij i chwyciłam jego rękę kierując się w stronę ławki.
Od razu zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki. Na początku nasze dłonie były złączone, potem wtuliłam się w niego i poczułam jak on opiera swoje ręce na moich plecach. Potem swoimi oplotłam jego szyję tak, że mogłam patrzyć w jego oczy po lekkim uniesieniu głowy w górę. Tańczyliśmy tak, aż do momentu, kiedy dało się słyszeć odliczanie do nowego roku. Zatrzymaliśmy się i nasłuchiwaliśmy okrzyków.
- 10. - Jack rozpoczął nasze wspólne odliczanie.
- 9. - kontynuowałam.
- 8.
- 7.
- 6.
- 5.
- 4.
- 3.
- 2.
- 1.
W tym momencie ludzie zaczęli krzyczeć ''zero', Ale my się wyciszyliśmy. Jego twarz była już wystarczająco blisko mojej, bym mogła poczuć jego oddech na sobie i mocny zapach jego perfum. Dwa centymetry. Jeden. Pół. 20 milimetrów. 15. 10. 5. Teraz już dotykaliśmy swoich ust, ale ledwo. W momencie, gdy już wybuchły fajerwerki zwiastujące pierwsze sekundy nowego roku, nie dzieliło nas prawie nic. Ale prawie. I teraz proszę, poznajcie moje szczęście. Mój jakże niesamowity los i jakże niesamowite wyczucie chwili. Serdecznie przedstawiam Wam najgorszy moment świata, w którym jego działanie mogło się włączyć. I akurat tak się stało.
PRZEKRĘCIŁAM GŁOWĘ W LEWO. TAK. DOBRZE USŁYSZELIŚCIE. PRZEKRĘCIŁAM GŁOWĘ W LEWO. ZAMIAST TRZYMAĆ JĄ W MIEJSCU, W KTÓRYM BYŁA SEKUNDĘ TEMU, PRZEKRĘCIŁAM JĄ. ZEPSUŁAM SOBIE NAJWAŻNIEJSZY MOMENT W MOIM DOTYCHCZASOWYM ŻYCIU I ZAPEWNE CAŁYM. TEN MAGICZNY, PIĘKNY MOMENT, O KTÓRYM MYŚLAŁAM, ŻE NIGDY GO NIE PRZEŻYJE. DOSTAŁAM SZANSĘ OD ŻYCIA. ALE JAK ZWYKLE JEJ NIE WYKORZYSTAŁAM. CAŁA JA. WSPINAM SIĘ DO GÓRY, ALE WŁAŚNIE TERAZ SIĘ POTKNĘŁAM I SPADŁAM NA DÓŁ. DZIĘKUJE. MAM JUŻ TEGO SERDECZNIE DOŚĆ.
Jednak aż tak źle to nie wyszło. Pocałował mnie w kącik ust. Chciał później przesunąć usta na moje, ale tym razem 'szczęście' się ponownie odezwało i ruszyłam głową lekko w prawo. Jack już chyba stracił siłę czy chęci 'walki ze mną' i pocałował mnie po prostu w policzek, a potem w czoło i mocno przytulił. Widać, że był troszkę jakby zawiedziony, ale jednak wyczułam u niego i chęć pocałowania mnie, i jego zupełne przeciwieństwo. Od razu oddałam uścisk i wspięłam się lekko na palce i pocałowałam go w policzek z czego raczej był zadowolony. Uśmiechnął się pod nosem jak i ja. Długi czas staliśmy wtuleni w siebie nie mówiąc nic. Trwaliśmy w tej pozycji około pięciu minut, a potem usiedliśmy na ławce oglądając fajerwerki.
- Przepraszam..
- Nie masz za co. To ja przepraszam.
- Ty nie masz za co. To ja zepsułam ten moment. - spojrzałam na niego, a on na mnie. Patrzyliśmy się sobie w oczy. Widziałam w nich niewielki smutek, zawiedzenie. W moich zapewne dało się dostrzec to samo.
- Może.. Przejdziemy się ?
- Ok.. Chcesz iść w to moje już nie tajemnicze miejsce ?
- Chętnie.
Chłopak splótł nasze dłonie i zabrał ze sobą odtwarzacz, w którym wciąż była płyta. Za dziesięć minut byliśmy już przy samochodzie. Usiedliśmy na naszych poprzednich miejscach (gdy chciałam otworzyć drzwi Jack chwycił za klamkę i zrobił to za mnie) i ruszyliśmy. Ja mówiłam kierowcy, gdzie ma jechać, a on posłusznie skręcał to w lewo, to w prawo. Po piętnastu minutach byliśmy przy parku. Clark zaparkował auto na parkingu po drugiej stronie ulicy, przez którą bezpiecznie przeszliśmy. Cały czas prowadziłam niebieskookiego na polanę nie rozłączając naszych dłoni. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać jak dzisiejszy dzień spędza reszta mojej rodzinki. Pewnie piją szampana, rozmawiają, składają sobie życzenia, oglądają w telewizji koncert sylwestrowy, coś jedzą. Jak zwykle w naszym gronie. Kątem oka zauważyła wąską ścieżkę prowadzącą tam, gdzie zmierzamy. Za chwilę staliśmy już krok od ławki. Usiedliśmy na niej. -
- Jak tu spokojnie.. I pięknie.-
- Cicho i spokojnie.. Ale czy pięknie ? Tam, gdzie byliśmy było jak dla mnie piękniej. Uwielbiam oglądać takie widoki jakie tam były.
- Ja też. To jest jeden z powodów dlaczego tak lubię tamto miejsce. Ale tutaj też jest ładnie.
Nie odpowiedziałam nic, tylko oparłam głowę na jego ramieniu zagłębiając się w swoich myślach. Nie minęło dużo czasu i Jack zaczął kolejną naszą rozmowę o wszystkim i niczym. Tak minęła nam następna godzina. Była pierwsza, kiedy zdecydowaliśmy się wrócić do domów. Byłam trochę zmęczona i chciałam, tak jak i blondyn, spędzić czas z rodziną. Za kilkanaście minut byliśmy pod moim domem. Clark wyszedł i otworzył mi drzwi zanim zdążyłam sama to zrobić i na pożegnanie mnie przytulił i pocałował w czoło. Wysłał mi uśmiech, co odwzajemniłam i pomachałam mu. Odwróciłam się i skierowałam do wejścia. Wyciągnęłam kluczyki z torebki, aby otworzyć drzwi, a tu przede mną pojawił się nagle Calum. Uśmiechnął się do mnie, a ja weszłam do ciepłego budynku. Brat zamknął drzwi, a ja ściągnęłam płaszcz i buty kierując się potem w stronę salonu. Od razu wszyscy radośnie mnie przywitali i zalali masą pytań o to, jak spędziłam czas z Jackiem. Odpowiadałam wymijająco. Nie cierpię odpowiadania na takie pytania. Gdy już skończyli je zadawać, mama zaproponowała, żebym coś zjadła. Zgodziłam się - byłam głodna. Po kolacji, około godziny 3:00, poszliśmy już spać. Po prysznicu i przebraniu się, padłam na łóżko. Przykryłam się kołdrą i ułożyłam głowę na poduszce. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
-----
Hi ! I jak ? Spodziewałam się krótszego, ale jest ok. :)
Wiem, trochę więcej niż dwa tygodnie, ale nie znalazłam czasu na napisanie rozdziału jak nie było mnie w domu. Od razu jak wróciłam to się wzięłam za niego i oto jest !
Nash nadal w 8. Jak coś się nie zmieni.
EDYTOWAŁAM ZAPOWIEDŹ. Przeczytajcie.
Love you,
Bye ! xx
Super ;)
OdpowiedzUsuńO jejkuuu ! Czekam na nexxxt :D
OdpowiedzUsuń