Przejdź do głównej zawartości

Ordinary Life. 12. 'Ośmioletnia blondynka'


     Czwartek, 3.01.

 W ciągu nocy budziłam się kilka razy i przed długi czas nie mogłam zasnąć. Miałam takie dziwne sny, które dręczyły mnie przez całą noc.. Nie wiedziałam, co mają oznaczać. Każdy sen miał jakieś przesłanie. Tak przynajmniej mówił Calum. Jak tylko wyjdę z tego głupiego szpitala muszę z nim o tym porozmawiać.
 Rano obudziłam się nawet wyspana. Otwierając oczy, zostałam oślepiona przez blask promieni słonecznych. Gdy oswoiłam się z jasnym pomieszczeniem, rozejrzałam się. Nic się nie zmieniło. Nadal byłam w szpitalu, w tym samym pokoju, na tym samym łóżku. Jednak nie było nikogo na krzesełku obok mnie. Nash wrócił do domu zaraz po tym, jak poprzedniego dnia zasnęłam. On i Calum byli teraz w szkole. Przynajmniej powinni. Rodzice w pracy. Jedyna osoba, która mogłaby się tu zjawić,to..
 Pielęgniarka. Weszła do sali i przywitała się ze mną, na co odpowiedziałam tym samym. Przystanęła jak zawsze na prawo od łóżka i rozłożyła swój sprzęt na szafce. Spytała jak się czuję. Odpowiedziałam, a kobieta rozpoczęła badanie. Wszytko zakończyło się około godzinę później. Cały dzień spędziłam leżąc na szpitalnym łóżku. Nikt, prócz mojej kochanej mamy, nie odwiedził mnie tamtego dnia. Ale znając Caluma i tatę, dokładniej ich plany na dziś, nie znaleźliby czasu na przyjazd tu. Jedyna dobra informacja, którą otrzymałam dzisiaj to to, że zostanę wypuszczona w weekend. Z jednej strony cieszyłam się z tego, bo:
1. OPUSZCZAM SZKOŁĘ, co oznacza, że jestem uwolniona od paczki Evana.
- Nawet nie wiecie, jak bardzo się z tego cieszyłam.
2. Odpoczywam. Należało mi się to.
 Z drugiej strony martwiłam się tym, że:
1. Będzie duuużo nadrabiania. Jak ja sobie z tym poradzę?
2. Jak wrócę, wszyscy będą się kleić do mnie i pytać, dlaczego nie chodziłam do szkoły. Nie cierpię tego.
 Wieczorem pielęgniarka przyszła do mnie i powiadomiła o kolacji na stołówce. Powoli podniosłam się, wsunęłam kapcie i ruszyłam za nią. Stołówka była prostokątnym pomieszczeniem podzielonym na dwie części - jadalnię i kuchnię. W tym pierwszym znajdowały się rzędy stołów. Przy każdym z nich stało osiem krzeseł - po dwa z każdej strony. Siedziało na nich już kilku pacjentów. Wyłapałam twarze dwóch chłopaków i dwóch dziewczyn. Wszyscy wyglądali na mój wiek lub byli starsi o kilka lat. Jedynie w kąciku po drugiej stronie stołówki, siedziały dwie młodsze dziewczynki. Miały około 8 lat. Ich wzrok powędrował na mnie. Odruchowo popatrzyłam w ich stronę w momencie, w którym wyczułam w ich spojrzeniu smutek, samotność i strach jednocześnie. Gdy zauważyły, że patrze na nie, natychmiast odwróciły wzrok. Jakby się mnie bały. Podeszłam do okienka. Kucharka widząc mnie, otrząsnęła się i sięgnęła po talerz. Po chwili składniki dzisiejszej kolacji pojawiły się na nim, a on znalazł się w moich dłoniach. Popatrzyłam na talerz. Dwie kromki chleba, kostka masła, dwa plasterki szynki. Podniosłam wzrok i ujrzałam kubek herbaty na blacie. Chwyciłam go i ruszyłam w stronę stołów. Zdecydowałam usiąść w pobliżu miejsca, gdzie siedziały dziewczynki. I tak zrobiłam. Usiadłam przy stole i zaczęłam smarować chleb masłem. Cała stołówka milczała. Jedynie słychać było ciche szepty kucharek. Usłyszałam kilka.
- Co to za dziewczyna? - ktoś spytał.
- Ta blondynka z zielonymi oczami?
- Tak.
- O ile się nie mylę, przywieźli ją na początku tego tygodnia.
- Ahm.. nie widziałam jej jeszcze.
Czy rozmawiają tak o każdym nowym pacjencie? Nie wydaje mi sie, żeby interesowały się nimi aż tak bardzo. 
- Nie. Nie o każdym. Tylko o takim, który 'WPADNIE IM W OCZY'.
 Natychmiast odskoczyłam od stołu. Aż się zatrząsł. Spoglądnęłam na prawo. Nie było tam nikogo. Za siebie- też nikogo nie zobaczyłam. W lewo - dopiero tam wyrosła mi przed oczami szczupła sylwetka około ośmioletniej blondynki. Prześledziłam oczami jej wygląd i spytałam:
- Czytasz w myślach?
- Tak. A ty masz za dobry słuch. Do tej pory nikt nie usłyszał ich rozmowy wyraźnie. Zawsze szepczą cicho, jak wskazówki zegara.
- Dlaczego ? Dlaczego rozmawiają akurat o mnie ?
- Widocznie Spodobałaś Się Im, Czarna.
 Czarna? O co jej chodzi ?
- Nie wiesz? Trudno, w takim razie niedługo dowiesz się, o co.
- Słyszysz moje myśli?
- I jeszcze do tego ma krótką pamięć. W takim razie nie mam wątpliwości co do Narodu. - wyszeptała odchodząc.
 Nie odrywałam od niej wzroku do momentu, w którym usiadła przy stoliku obok swojej koleżanki. Do końca pobytu w tamtym miejscu moje myśli krążyły wokół tej dziewczynki i jej słów. 'Spodobałaś Się Im, Czarna.' O co mogło jej chodzić ? I to określenie czarna.. 'W takim razie niedługo dowiesz się, o co.' Niedługo ? Jak długo mam czekać ? 'W takim razie nie mam wątpliwości co do Narodu.' Narodu ? Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi.. 
 Gdy skończyłam posiłek, wstałam i podeszłam do okienka, by odłożyć talerz. Przechodząc obok stolika, przy którym siedzieli nastolatkowie, spojrzałam na nich. Jeden z chłopaków kiwnął głową w moją stronę zapewne chcąc, abym do nich podeszła. Po chwili znalazłam się obok nich.
- Rozmawiałaś z nią? - spytał.
- Z tą blondynką ? - wskazałam ruchem głowy na dziewczynkę siedzącą w rogu stołówki.
- Tak.
- Rozmawiałyśmy przez chwilę.
- I co ?
- Prócz tego, że potrafi czytać w myślach i tego, że nie mam zielonego pojęcia o co jej chodziło, jak odpowiadała na moje pytania, to nic.
- Ou. To nie jest nic. To bardzo dużo. A co powiedziała?
- Stwierdziła, że 'Spodobałam Się' kucharkom, że mam krótką pamięć, nazwała mnie Czarną.. Powiedziała też, że 'nie ma wątpliwości co do Narodu'.
- Wow. Czarną ?
- Tak.
- Nie przedstawiłem się. Jestem Matt. A ty? - wzdrygnął się.
- Szybko zmieniłeś temat.. Mia. - uśmiechnęłam się.
- To Maya, Ashton i Allison.
- Miło Was poznać.
 Przez kilka minut rozmawialiśmy. Poznałam ich wszystkich i wydali się nawet sympatyczni. Nasza rozmowa zakończyła się w momencie, gdy kucharki ogłosiły, że zamykają stołówkę. Ruszyłam do drzwi wyjściowych chcąc znaleźć się w swojej sali. Jednak zanim wyszłam, ktoś pociągnął mnie za ramię. Był to Matt.
- Uważaj na nią. Dobrze Ci radzę.- wyszeptał i odszedł w swoją stronę.
 Wzruszyłam ramionami  i skierowałam się w stronę pokoju, z którego przyszłam. Po wejściu oparłam się o łóżko i wzięłam głęboki oddech. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Nie wierz mu. Nie jestem groźna. Dla niektórych. - usłyszałam cichy szept i potem drzwi zamknęły się z trzaskiem.
 Kładąc się spać myślałam nad tym. kto mógł tak niespodziewanie wpaść w odwiedziny. Przecież tylko pielęgniarki i lekarze wiedzą, w którym pokoju jestem. Ale mogę o czymś nie wiedzieć..  Dopiero przykrywając się kołdrą, skojarzyłam fakty z dziś i z wczoraj. Dokładniej z wczorajszego snu. I z dzisiejszej rozmowy z ośmiolatką. Śnili mi się Ciemni. A Ciemni ze snu byli Czarni. Dziewczynka nazwała mnie Czarną. Jedyne, co mi tu nie pasuje to to, że we śnie byłam Jasną...

-----
Hi ! Mamy 12 ! Niech będzie szczęśliwa. W KOŃCU JĄ NAPISAŁAM ! Nie było z górki na pazurki, więc jest dopiero dziś.. Ale ważne, że jest.

Ale zbieg okoliczności.. 12 rozdział skończony 12.10. :) Db nie ważne... I tak ostatnie zdania zmieniałam 14.10..x

A dodaje 9.12. Miło, nieprawdaż? (szkoła itp. itd.) 13 sie pisała wieki, so 12 jest teraz, nie wcześniej.
13 pewnie też dodam za Bóg wie ile, bo konkurs z chemii zobowiązuje. x

13 :
'' Na nowo uświadomiłam sobie kilka spraw:
- Jestem w szpitalu , a jeśli dobrze wiem, to miałam dziś wyjść.
- Mam raczej coraz mniejsze szanse na to, żeby wreszcie od jakiegoś czasu wdychać świeże powietrze.
- Musiało coś się stać, bo nie leżę na swoim łóżku w swojej sali.
- Dlaczego nie ma tu Caluma ? ''
Love,
Byeeee.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bohaterowie.

Chloë Grace Moretz jako Mia Rose Moretz. Nash Grier jako on sam.  Hayes Grier jako on sam. Młodszy brat Nasha, ma 15 lat. Calum Hood jako Calum Moretz. Starszy brat Mii, ma 17 lat. Luke Hemmings jako Luke Johnson. Przyjaciel Caluma, ma 17 lat. Troye Sivan jako Jay Sivan. Kuzyn Mii i Caluma, ma 16 lat.   Jack Johnson jako Jack Clark.                                                           Ma 16 lat, kuzyn Nasha, jest w tej samej klasie, co Mia.                          Will Poulter jako Evan King. Ma 18 lat. Jeden z czwórki chłopaków nabijających się z Mii, ich przywódca. Evan Peters jako Alex White. Ma 18 lat. Jeden z czwórki chłopaków nabijających się z Mii. Za każdym razem, gdy to się dzieję, stoi na prawo

Ordinary Life. 3.

Wtorek, 25.12, wieczór.  Po całym dniu spędzonym u babci, wróciliśmy ok. 22:00 do domu. Od razu, po wypiciu pysznej, zielonej herbaty, poszłam przygotować się do spania. Wzięłam piżamę i weszłam do łazienki, przekręcając kluczyk. Odświeżona, ubrałam się i wróciłam w swoje własne skromne progi. Położyłam się na rozścielonym łóżku i ułożyłam laptopa na kolanach. W pewnym momencie do drzwi pokoju ktoś zapukał. Ostatnio tylko brat pukał, gdy wchodził. Jednak tym razem to nie był on. Był to Jai. - Hej, będziesz już spać ? - zapytał trochę tak jakby nieśmiało. - Nie, nie jestem zbytnio śpiąca, a dlaczego pytasz ? - Ja też. Może... obejrzymy razem jakiś film ? Cal zajął się jakimiś 'swoimi sprawami'. Wiesz... - Wiem, doskonale. To co chciałbyś obejrzeć ? - Obojętne. - powiedział i ułożył się obok mnie na łóżku. - Wybierzemy coś razem. Ok ? - Ok. Przeglądaliśmy internet w poszukiwaniu jakiś ciekawych filmów. W końcu natknęliśmy się na Więźnia Labiryntu. - Może być ? - spytał

Ordinary Life. 2.

----- Dedykuje ten rozdział Julce <3 Ona już sama sie domyśli, że o nią chodzi <3 Taki mały prezencik na urodzinki <3 Miłego czytania ! <3  +  Tak mnie dziwnie wzięło na Avril <3 Macie tu Let Me Go :* -----      Poniedziałek, 24.12  Wstałam rano, o dziwo pełna energii. Słyszałam głosy rodziców i dźwięki telewizora. Zaciekawiło mnie to, bo przeważnie to ja wstawałam pierwsza. Zerknęłam na wyświetlacz mojego telefonu. Była 10:00. Wstałam z łóżka, nie spiesząc się zbytnio.Była w końcu wigilia. Przyjeżdżała ciocia Kate z Jai'em, jak zwykle. Zawsze lubiłam święta, takie pełne miłości, uśmiechu, radości, rodzinne, zawsze spędzane razem, nigdy osobno. Wybierając ubrania, zaczęłam rozmyślać.  Życie jest pasmem porażek i sukcesów. Jest pętlą, supłem zawiązanym tak ciasno, że nawet szpilka się przez niego nie przeciśnie. Jest sznurkiem, który się nie kończy, ewentualnie czasem jest cieńszy lub bardziej wytrzymały. Trzeba go rozwiązać, mocować się z nim, walczyć. I przy