----- Z góry 'mówię', że w pisaniu 'romantycznych sytuacji' i wszystkiego innego tego typu nie jestem za dobra, więc się przygotować... :) ----- Środa, 26.12 Zadzwonił dzwonek do drzwi. Mama otworzyła. Słyszałam fragmenty jej rozmowy z tajemniczym gościem. Wyłapałam kilka słów typu swoje imię i 'Tak, jest, wejdź'. Głos tej osoby rozpoznałam od razu. To był on. Tak, on. Słyszałam kroki. Nie wiedziałam, czyje. Spodziewałam się jego. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, zza rogu wyszła moja mama. - Mia, kolega do Ciebie. - poinformowała mnie rodzicielka. - Idę.. - odpowiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi. Spuściłam głowę, nie chciałam widzieć go i znowu dać się złapać na zarumienionych policzkach. Kątem oka widziałam go. Także wlepił swój wzrok w podłogę. Miał chwiejny głos, jąkał się, zupełnie jak jego kuzyn... Ocknęłam się, gdy powiedział pierwsze zdanie.. - Heej Mia... - powiedział jakby nieśmiało. - Heej... - odpowiedziałam mu nadal chowają