Piątek, 4.01 Szczęśliwa przekroczyłam próg szpitala i posłałam uśmiech mamie. Cieszyłam się, że wreszcie opuszczam to znienawidzone przeze mnie miejsce. Mimo tego, że wiązało się to z powrotem do szkoły. Wracaliśmy do domu pieszo. Rozglądałam się po okolicy, lubiłam i lubię patrzeć na bawiące się dzieci w parku, na drzewa, kwiaty, budynki i wszystko, co mnie otacza. Wtedy nie widziałam tego w taki sam sposób, jak wcześniej. Co chwilę przewijały mi się przed oczami jakieś istoty podobne do tych z mojego ostatniego snu. Raz wyskakiwały zza krzewów, raz przechodziły chodnikiem po drugiej stronie ulicy, raz siedziały na przydrożnej ławce. Kiedy spytałam Hayesa czy je widzi, popatrzył na mnie krzywo i odpowiedział, że nie i stwierdził, że jeszcze nie do końca doszłam do siebie. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale uświadomiłam sobie, że mi nie uwierzy. Choćby nie wiem co miało sie wydarzyć. Niedługo potem byłam już w domu i piłam ciepłą herbatę. Kiedy biały kubek w cza
Piątek, 4.01 - Witaj Mio. - usłyszałam dziewczęcy głos, który obudził mnie ze snu. Jeśli 4 godziny spędzone leżąc na łóżku z zamkniętymi oczami, przed którymi nie pojawiały się żadne obrazy można nazwać snem. Rozejrzałam się po pokoju za kimś, kto mógłby wypowiedzieć te słowa. Ku mojemu zdziwieniu nikogo nie zastałam. Za to usłyszałam ten głos ponownie. - Tutaj. - powiedział. Zaczęłam zastanawiać sie, czy czasem moja wyobraźnia nie robi sobie ze mnie żartów. Ale nie. Jeszcze raz powędrowałam moim wzrokiem po otaczających mnie czterech ścianach. Zupełnie niezamierzenie spojrzałam na szafkę obok mnie. Leżał na niej mały głośniczek i mikrofon. Możliwe to było, żeby ktoś rozmawiał ze mną właśnie przy pomocy tego urządzenia? - Tak. Możliwe. Bo właśnie tak jest. - ktoś czyta mi w myślach. Ale jak to robi nawet mnie nie widząc? I prawdopodobnie nie znając. Dopiero po chwili skleiłam ten fakt z tym, o czym dowiedziałam się wczoraj na stołówce. Ten moment utkwił mi na dobre w pa