Przejdź do głównej zawartości

Ordinary Life. 1. + krótka historia narodzin Forever with. Never without.


     Poniedziałek, 17.12

Dzień, jak co dzień. Wstałam rano niewyspana, z bólem głowy, pleców i wszystkiego innego. Usiadłam na brzegu łóżka. Podparłam głowę na łokciach. Opadłam na poduszkę. Byłam bezsilna. Musiałam wstać. Musiałam się podnieść. Ten dzień był dniem szkoły... Cholerny poniedziałek. Ze wszystkich znienawidzonych przeze mnie dni nadal najbardziej nienawidzę tego - poniedziałku. Wtedy wszystko się zaczynało. Moi rówieśnicy na nowo rozpoczynali wszystkie jakieś 'akcje' czy coś. Nawet nie wiedziałam, o co tak sie na mnie uwzięli.. Z kolei starsi, z drugiej klasy liceum, popychali mnie, wyłudzali różne rzeczy, nie przepuszczali mnie przez korytarz, zamykali mi przed nosem drzwi stołówki, jakby należała do nich. Obiecywali mi, że skończą mnie prześladować. Obiecanki cacanki - jak to się mówi.
-Ja już nie wytrzymam. Dobra. - pomyślałam. Musiałam wstać i przeżyć ten dzień jak zwykle.

     Piątek, 21.12.

W tamten dzień wracałam ze szkoły nawet szczęśliwa. W końcu piątek i weekend. (!) W momencie, kiedy otworzyłam ciężkie, główne drzwi, ktoś nagle mi wyskoczył przed nosem. To był Calum. Myślałam, że go zabiję.
-Cześć ! Choć, mam samochód. Pojedziemy we trójkę.- miał dziś zaskakująco dobry humor.
-We trójkę ?- zapytałam go zdziwiona.
-Luke z nami pojedzie. Ok ?
-Ok.
Skierowaliśmy się w stronę samochodu. Z dala było widać opierającego się o maskę samochodu przyjaciela Cala. Rozmawiał on przez telefon, a gdy nas zobaczył, rozłączył się i wsiadł razem z nami do auta. Jechaliśmy ok. 5 minut. Razem z Lukiem wysiedliśmy i weszliśmy do domu. Mama już wróciła.
- O, witaj Luke.- podeszła do niego, podając mu dłoń. Później przywitała się ze mną i mnie przytuliła.
Calum właśnie zamykał drzwi, gdy ja ściągałam swoje botki. Mama przygotowała dla nas naleśniki z serem. Uwielbiałam je. Najedzona poszłam do swojego pokoju. Z dołu dobiegały odgłosy telewizora. Usiadłam na łóżku z laptopem na kolanach.
-W końcu wolne !- pomyślałam.-Niedługo święta. Pasowałoby podtrzymać tradycję pisania listów. Hmm.. Razem z Calem napiszę na spokojnie jak tata wróci.
Włączyłam muzykę. Można powiedzieć, że mnie to uspokajało, przestawałam się przejmować wszystkimi problemami dookoła, uśmiechałam się lekko. Muzyka jako jedyna sprawiała, że tak było, czasem też dzięki bratu przestawałam myśleć o wadach życia. Nawet nie obejrzałam się, a minęło już półtorej godziny. Tata wrócił. Radosna zeszłam do kuchni z zamiarem napisania listów.
-Cześć tato. Kiedy piszemy listy ?- pytanie zwróciłam do rodzicielki.
-Możecie teraz. Calum ? -zawołała chłopaka mama. Brat był w swoim pokoju na górze.
-Idę ! -usłyszeliśmy głos 17-latka.
-Mam kartki i długopisy. Jak zawsze dwa takie same ?- zapytała mama.
-Tak.- odpowiedzieliśmy równocześnie.
-Ok. Cal w salonie, a Mia może w kuchni.
Usiedliśmy. Zaczęłam się zastanawiać, co bym chciała. Jak na złość, w najmniej odpowiednim momencie, wróciły do mnie złe wspomnienia z przeszłości, z tego roku. Długo siedziałam ze spuszczoną głową, pogrążona w cichym płaczu. Nikt na szczęście mnie nie słyszał. Jednym ruchem ręki napisałam na kartce przede mną :


'' Drogi Mikołaju.
Wszystko, czego chcę w tym roku, to szczęście.
                                                                    Mia. ''







Jeden list z podpisem w miarę czytelnym, do domu. Drugi - zgodnie z tradycją - taki jakby 'autorski podpis', tak to nazywam. Na odwrocie tego ostatniego pisze się, co zrobić, gdy znajdzie się taki list - trzeba zanieść go do domu osoby podpisanej na nim. List ten składa się i wkłada do małej koperty i, jeśli jest wiatr, wyrzuca się go przez okno lub z tarasu. Potem osoba, która znajdzie list, spełnia życzenie podpisanej osoby i kładzie paczkę przed domem. Ta tradycja jest utrzymywana nie tylko w naszej rodzinie, ale również dzielnicy, na której mieszkam.Obiecywałam sobie, że nigdy nie zapomnę o tym wszystkim i nie zapomniałam.
-Mojego tegorocznego życzenia nikt nie spełni. Po 1 nikt nie znajdzie mojego listu, a po 2 to życzenie jest takie nie do spełnienia... - myślałam. Było pierwszym, które wpadło mi do głowy. - Ale będę czekać.
Do tego spełniania życzeń zawsze miał szczęście mój brat. Prawie co roku ktoś zostawiał pod domem paczkę dla niego.
Gotowe listy zaniosłam do pokoju. Jeden schowałam do najciemniejszego zakątka świata, a drugi wzięłam ze sobą na dół. Nadal pamiętam, gdzie jest pierwszy. Razem z bratem wyszliśmy na taras i wypuściliśmy z rąk nasze listy. Wiał nie silny, ale też nie słaby wiatr, idealny na rzucanie listów. Podmuchy porwały ze sobą listy i teraz leciały razem z nimi drogą, którą wybrały. Nieoczekiwanie, w wigilię, przekonałam się, że pewne moje przewidywania nie spełniły się.


----
I jak się podoba ? Początkowo ten fragment z poniedziałku miał być prologiem, ale wyszło, jak wyszło. W poście z zapowiedzią pisałam, że napisze, jak wpadłam na pomysł tego opow. Ale tak jakoś stwierdziłam, że to tak jakby nie ma zbytnio sensu, pisać osobnego posta, napiszę trochę TU.
Wracaliśmy z Warszawy, we wrześniu. Wycieczka szkolna... Słuchałam sobie normalnie muzyki, nawet nie pamiętam dokładnie jaka to mogła być piosenka, mam ich peeełno <3 Jechaliśmy autostradą, o ile się nie mylę, i to tak po prostu jakoś mi przyszedł pomysł na Forever <3 Rozmyślałam sobie o różnych rzeczach i trafiłam w pewnym momencie na pomysł na nowe opow. Ale to było też nawet wcześniej, kiedy postanowiłam zacząć pisać, przynajmniej w myślach, nowe opow, wtedy w kółko słuchałam Ariany i Nathana - Almost is never enough <3 Wtedy też wpadłam jak nazwę to ff. Początkowymi bohaterami  mieli być właśnie oni, ale potem polubiłam, poznałam Magcon i zmienił się Nathan na Nasha. Ari została, ale w kilka dni przed opublikowaniem bohaterów na Fallingu zmieniłam główną bohaterkę na Chole. <3 Jestem z tego zadowolona, bo dla Ari nie mogłam za bardzo znaleźć zdjęcia, które by mi tak baardzo pasowało na bohaterów..
I tyle na ten temat.
Co oznacza 'Ordinary Life' w tytule, zaciekawiło Was to ? Jest to tytuł pierwszej część Forever. Mam już zaplanowaną 2 i 3 część, ale czy napisze je, czy będę mieć więcej czytelników i czy będzie mi się opłacało i chciało pisać dalej, albo braknie mi weny na jakieś przejściowe rozdziały, czy coś, co nagle sie okaże np. jakimś nagle potrzebnym rozdziałem ( wszystko się może zdarzyć ! ) i czy PRZEDE WSZYSTKIM będę mieć czas na to wszystko to się jeszcze okaże :) . Ich tytuły ( tej 2 i 3 części c: ) też już mam i od razu informacja: będzie się działo ! Przynajmniej mam taki zamiar, ale czy to wyjdzie w praktyce... ?
O rozdziałach : każdy będzie w formie 'wspomnień' z danego dnia i zawsze będzie napisane, o jaki dzień chodzi, mam przynajmniej taki zamiar :) . I większość, jeśli nawet nie wszystkie, będą z perspektywy Mii. :*
Forever with. Never without będę czasem nazywać w skrócie Forever albo FN czy FwNw, ok ? xd
<3
Komentujcie, proszę, chcę wiedzieć tak mniej-więcej ile osób czyta tego bloga, mogę na Was liczyć ? <3
Love you <3 Bye !

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bohaterowie.

Chloë Grace Moretz jako Mia Rose Moretz. Nash Grier jako on sam.  Hayes Grier jako on sam. Młodszy brat Nasha, ma 15 lat. Calum Hood jako Calum Moretz. Starszy brat Mii, ma 17 lat. Luke Hemmings jako Luke Johnson. Przyjaciel Caluma, ma 17 lat. Troye Sivan jako Jay Sivan. Kuzyn Mii i Caluma, ma 16 lat.   Jack Johnson jako Jack Clark.                                                           Ma 16 lat, kuzyn Nasha, jest w tej samej klasie, co Mia.                          Will Poulter jako Evan King. Ma 18 lat. Jeden z czwórki chłopaków nabijających się z Mii, ich przywódca. Evan Peters jako Alex White. Ma 18 lat. Jeden z czwórki chłopaków nabijających się z Mii. Za każdym razem, gdy to się dzieję, stoi na prawo

Ordinary Life. 3.

Wtorek, 25.12, wieczór.  Po całym dniu spędzonym u babci, wróciliśmy ok. 22:00 do domu. Od razu, po wypiciu pysznej, zielonej herbaty, poszłam przygotować się do spania. Wzięłam piżamę i weszłam do łazienki, przekręcając kluczyk. Odświeżona, ubrałam się i wróciłam w swoje własne skromne progi. Położyłam się na rozścielonym łóżku i ułożyłam laptopa na kolanach. W pewnym momencie do drzwi pokoju ktoś zapukał. Ostatnio tylko brat pukał, gdy wchodził. Jednak tym razem to nie był on. Był to Jai. - Hej, będziesz już spać ? - zapytał trochę tak jakby nieśmiało. - Nie, nie jestem zbytnio śpiąca, a dlaczego pytasz ? - Ja też. Może... obejrzymy razem jakiś film ? Cal zajął się jakimiś 'swoimi sprawami'. Wiesz... - Wiem, doskonale. To co chciałbyś obejrzeć ? - Obojętne. - powiedział i ułożył się obok mnie na łóżku. - Wybierzemy coś razem. Ok ? - Ok. Przeglądaliśmy internet w poszukiwaniu jakiś ciekawych filmów. W końcu natknęliśmy się na Więźnia Labiryntu. - Może być ? - spytał

Ordinary Life. 2.

----- Dedykuje ten rozdział Julce <3 Ona już sama sie domyśli, że o nią chodzi <3 Taki mały prezencik na urodzinki <3 Miłego czytania ! <3  +  Tak mnie dziwnie wzięło na Avril <3 Macie tu Let Me Go :* -----      Poniedziałek, 24.12  Wstałam rano, o dziwo pełna energii. Słyszałam głosy rodziców i dźwięki telewizora. Zaciekawiło mnie to, bo przeważnie to ja wstawałam pierwsza. Zerknęłam na wyświetlacz mojego telefonu. Była 10:00. Wstałam z łóżka, nie spiesząc się zbytnio.Była w końcu wigilia. Przyjeżdżała ciocia Kate z Jai'em, jak zwykle. Zawsze lubiłam święta, takie pełne miłości, uśmiechu, radości, rodzinne, zawsze spędzane razem, nigdy osobno. Wybierając ubrania, zaczęłam rozmyślać.  Życie jest pasmem porażek i sukcesów. Jest pętlą, supłem zawiązanym tak ciasno, że nawet szpilka się przez niego nie przeciśnie. Jest sznurkiem, który się nie kończy, ewentualnie czasem jest cieńszy lub bardziej wytrzymały. Trzeba go rozwiązać, mocować się z nim, walczyć. I przy